Monthly Archives

czerwiec 2020

Zmarł Wojciech Stankiewicz, Członek Honorowy PTTK, Zasłużony dla SKPG, Blacha SKPG nr I

  | Z życia Koła | Brak komentarzy

Z przykrością informujemy, że w 1 czerwca 2020 r. zmarł nasz Kolega, Wojciech Stankiewicz, Członek Honorowy PTTK, zasłużony dla SKPG. W 2010 roku Wojciechowi została nadana blacha rzymska SKPG nr I.

Wojciech był absolwentem Wydziału Geologiczno-Poszukiwawczego AGH w Krakowie, z SKPG związany od 1958 roku. Posiadał uprawnienia wewnętrzne na Beskidy i Tatry. Bardzo aktywnie działał w sferze szkoleniowej Koła. Organizował wyjazdy i rajdy. Niezwykle bogaty dorobek turystyczny i organizacyjny Wojciecha z pewnością zasługuje na ogromny szacunek. Był związany z Komisją Turystyki Górskiej ZG PTTK, organizował zycie turystyczne PTTK w środowisku wielkopolskim ale też był wieloletnim kustoszem „Zielonego Domku”. Wielokrotnie odznaczany i nagradzany za swoją pracę społeczną pozostawia nas w smutku, ale też wskazuje jak bogatą treścią można wypełnić życie.

Wojciech w dniu otrzymania Blachy nr I, 55 lecie SKPG, 2010

Ludzka dusza
jest jak tęcza nad przepaścią,
jak całe życie które znika.
I taki wielki żal
jakby zgasła czyjaś miłość
– tych co zostali
przenika.

(Marek Skwarnicki)

Wojciech Stankiewicz – Wsłuchany w głębiny ziemi i wędrujący po szczytach

Wojciech Bożydar Stankiewicz urodził się 23 czerwca 1936 r. w Poznaniu w rodzinie inteligenckiej. Edukację rozpoczął w czasie okupacji niemieckiej na tajnych kompletach. Po jej zakończeniu kontynuował ją w Szkole Podstawowej nr 7 w Poznaniu. Egzamin dojrzałości zdał w 1953 r. w III Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kantego. Rozbudzona ciekawość w poznawaniu tajemnic przyrody podczas nauki w szkole zaprowadziła Go na studia na Wydział Geologiczno-Poszukiwawczy Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie. W 1959 r. w Katedrze Geofi zyki Geologicznej obronił z wynikiem dobrym pracę dyplomową pt. „Wstępny projekt aparatury do modelowania fal sejsmicznych” i otrzymał tytuł magistra inżyniera geologii w specjalności geofizyka poszukiwawcza.

Zdobyta wiedza o ziemi i jej zasobach naturalnych zaważyła na całym Jego życiu. Wstępny staż pracy odbył na stanowisku inżyniera operatora w Przedsiębiorstwie Geofizyki Przemysłu Naftowego w Krakowie. Następnie pracował w Przedsiębiorstwie Geologiczno-Inżynierskim Budownictwa Wodnego w Warszawie, prowadząc prace badawcze na projektowanych stopniach wodnych w Tylmanowej na Dunajcu, Wiśle-Czarnym, w Przyborowie i w Jeleśni i w Przedsiębiorstwie Poszukiwań Geofizycznych w Warszawie. Zdobywał też wiedzę praktyczną, trudząc się na stanowisku sztygara zmianowego w Kopalni Węgla Brunatnego „Adamów” w Turku w Oddziale Odwodnienia. Powrócił jednak do Poznania i podjął pracę w Przedsiębiorstwie Hydrogeologicznym. Z tą instytucją związał się na wiele lat i mimo zmian w nazwach trwał w jej strukturach, rzetelnie pracując. Zajmował w niej najpierw stanowisko starszego inżyniera w Dziale Wiertniczym, a następnie po utworzeniu z jego inicjatywy w 1965 r. Działu Geofizyki został jego kierownikiem. Wprowadził do prospekcji geologicznej w przedsiębiorstwie nowoczesne metody geofizyczne, umożliwiające wykrywanie struktur geologicznych służących lokalizacji ujęć wód podziemnych zarówno komunalnych, jak i przemysłowych w Wielkopolsce, na Pomorzu i w innych regionach. Jest autorem ponad 100 dokumentacji badań geofizycznych do celów hydrogeologicznych. Kierował też karierami adeptów w zawodzie geofizyków. Podjął z powodzeniem próbę zastosowania techniki komputerowej w badaniach geofizycznych. Jego kwalifikacje i osiągnięcia zawodowe zostały wysoko ocenione. Za zasługi dla polskiej geologii został odznaczony Orderem Sztandaru Pracy II klasy.

Jego zainteresowania turystyczne zaczęły się od wycieczki górskiej na szczyt Śnieżnika Kłodzkiego w 1949 r. Zostały one ukierunkowane przez profesor geografii i w liceum, mgr Janinę Kamińską, prowadzącą szkolne koło Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. W roku 1951 został uczestnikiem kursu dla kandydatów na przewodników PTTK po Poznaniu. Egzamin końcowy zdał z wynikiem bardzo dobrym, stając się najmłodszym przewodnikiem (16 lat) po mieście.

W szeregi PTTK wstąpił 20 sierpnia 1951 r. i rozpoczął zdobywanie Nizinnej Odznaki Turystycznej (obecnie jest to Odznaka Turystyki Pieszej) i uzyskał tytuł przodownika Odznaki dla Młodzieży.

W 1952 r. przebywał prawie dwa miesiące w Tatrach, poznając wiele szlaków, w tym nie znakowanych. Po rozpoczęciu studiów w Krakowie podjął decyzję o przystąpieniu do egzaminu wstępnego dla kandydatów na kurs przewodnika tatrzańskiego organizowany przez Oddział Krakowski PTTK i Koło Przewodników Tatrzańskich (obecnie imienia Macieja Sieczki) w Krakowie. Mimo stosunkowo niewielkiego doświadczenia górskiego został przyjęty na kurs i z powodzeniem go ukończył. Na przeszkodzie w uzyskaniu tytułu przewodnika stanął brak dostatecznej umiejętności jazdy na nartach (wówczas wymaganej od kandydata na przewodnika). Był jednak członkiem Koła Przewodników, uczestniczył w organizowanych imprezach, zdobywając kolejne doświadczenia.

W 1975 r. ukończył kurs wspinaczkowy w skałkach podkrakowskich organizowany przez Klub Wysokogórski w Krakowie. Ostrogi wspinaczkowe zdobywał w polskich Tatrach. Nie traktował jednak wspinaczki po sportowemu. Do największych jego osiągnięć wspinaczkowych należą drogi: Niżne Rysy (przez Tomkowe Igły), Wołowa Turnia Mięguszowiecka (drogą Korosadowicza), Filar Mięguszowieckiego Szczytu, Południowy Filar Koziego Wierchu, Kościelec – zachodnią i wschodnią ścianą.

Równolegle działał w Kole PTTK przy Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, uczestnicząc w jego władzach, brał udział w wycieczkach górskich i prowadził prace znakarskie w Beskidzie Średnim. Był jednym z organizatorów Oddziału Akademickiego PTTK w Krakowie i przewodniczącym jego Komisji Turystyki Pieszej. W 1959 r. uzyskał uprawnienia przodownika turystyki górskiej (nr 1348) na teren Beskidów Zachodnich i Tatr Polskich. Zdobył uprawnienia na wszystkie góry Polski i Tatry Słowackie. Był członkiem założycielem Studenckiego Koła Przewodników Górskich (SKPG) w Krakowie, jednostki istniejącej do dnia dzisiejszego, prekursora dzisiaj działających przy Oddziale Akademickim w Krakowie, kół przewodników tatrzańskich i beskidzkich. Zajmował się między innymi szkoleniem kadry studenckich obozów tatrzańskich. Przez trzy sezony był zastępcą pełnomocnika Rady Naczelnej ZSP na szlaku tatrzańskim. Był pomysłodawcą i kierownikiem dwóch pierwszych studenckich rajdów tatrzańskich (w latach 1959 i 1960).

Do ciekawszych epizodów z jego działalności trzeba zaliczyć przynależność do nieformalnej grupy zwanej „Kółko Rolnicze – Jasna Przyszłość”, w której miał oryginalny przydomek „Członek Zjawa”.

Po powrocie do Poznania w 1962 r. podjął współpracę z Mieczysławem Duralskim, który wykorzystał jego znakarskie umiejętności i zaproponował mu pracę w Okręgowej Komisji Turystyki Pieszej, powierzając mu funkcję przewodniczącego Podkomisji Szlaków. W trakcie jej pełnienia odnowił wiele szlaków znakowanych na terenie ówczesnego województwa poznańskiego. Był gorliwym realizatorem koncepcji Mieczysława Duralskiego wyznakowania tzw. szlaku granicznego, biegnącego wzdłuż przedwojennej granicy państwa polskiego, a związanego na znacznej swej długości z powstaniem wielkopolskim. Wytrasował i wyznakował ten szlak w rejonie Puszczy Noteckiej, Zbąszynia, Kaszczora, Wolsztyna i Wielenia, a także Wzgórz Ostrzeszowskich. Był wykładowcą na kursach znakarskich organizowanych na zlecenie Komisji Turystyki Pieszej Zarządu Głównego PTTK. Posiada uprawnienia przodownika turystyki pieszej I klasy (nr 121).

W 1965 r. podjął współpracę z Okręgową Komisją Turystyki Górskiej Zarządu Wojewódzkiego PTTK w Poznaniu, najpierw jako wykładowca z dziedziny geologii na organizowanych przez nią szkoleniach, następnie jako członek Terenowego Referatu Weryfi kacyjnego GOT. W kolejnych latach był wybierany na członka Okręgowej Komisji Turystyki Górskiej PTTK. Zajmował się głównie sprawami szkoleniowymi, prowadząc wykłady na kursach dla kandydatów na przodownika turystyki górskiej, specjalizując się w zagadnieniach geografi i turystycznej Beskidów i Tatr oraz metodyki prowadzenia wycieczek górskich i terenoznawstwa. Sprawom tym pozostał wierny do dzisiaj, posiadając uprawnienia instruktora kształcenia kadr PTTK.

Po raz pierwszy dołączony został do składu Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Oddziału PTTK w 1965 r. w charakterze członka. W VI kadencji został wybrany 22 lutego 1967 r. w skład Komisji Turystyki Górskiej na członka Podkomisji ds. Szkoleń, a także wszedł w skład Terenowego Referatu Weryfikacyjnego GOT. W latach 1967–1977 pełnił nadal wymienione funkcje.

W pierwszych latach istnienia Klubu Górskiego „Grań” przy Oddziale Poznańskim PTTK, począwszy od 1970 r., był jego członkiem.

Po wycofaniu się z czynnej działalności turystycznej prof. Władysława Bartza powierzono mu z dniem 22 czerwca 1977 r., funkcję przewodniczącego Okręgowej (a następnie wojewódzkiej) Komisji Turystyki Górskiej PTTK w Poznaniu. Funkcję tę pełnił do chwili rozwiązania 3 stycznia 1991 r. zarządów wojewódzkich PTTK.

W 1978 r. został z wyboru członkiem Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK, członkiem Plenum Komisji i członkiem Prezydium. W latach 1988–1995 był pełnomocnikiem Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK do spraw górskich baz namiotowych, a w latach 1995–2001 przewodniczącym jej Podkomisji ds. Klubów Górskich.

W latach 1985–1991 był członkiem Prezydium Zarządu Wojewódzkiego PTTK w Poznaniu. Był delegatem województwa poznańskiego na XI Walny Zjazd PTTK, który odbył się 14–16 czerwca 1985 r. w Warszawie.

Prowadził działalność turystyczną również w swoim miejscu pracy. Założył koło PTTK przy Przedsiębiorstwie Hydrogeologicznym w Poznaniu (rozwiązane z uwagi na likwidację zakładu pracy), z którym organizował wycieczki dla pracowników i członków ich rodzin, głównie w góry. Uzyskał uprawnienia Ministerstwa Oświaty, a także ówczesnej Centralnej Rady Związków Zawodowych, co umożliwiło mu prowadzenie obozów górskich dla dzieci i młodzieży.
W 1978 r. związał się z Biurem Podróży i Turystyki „Almatur” w Poznaniu, które wykorzystywało jego górskie doświadczenie do szkolenia kadry prowadzącej obozy wędrowne w górach Bułgarii, Czechosłowacji i Rumunii. Powierzono mu obowiązki kierownika Studenckiej Bazy Namiotowej pod Maliowicą w górach Riła. Wkrótce stał się znawcą tego pasma górskiego Bułgarii, z którego wiadomości korzystali nie tylko polscy, ale i zagraniczni turyści. Będąc wierny bazie pod Maliowicą kierował nią przez 10 lat, spędzając w Rile łącznie ponad rok.

Zaproszony przez Krzysztofa Zimnego został współautorem wydanego przez Wydawnictwo PTTK „Kraj” przewodnika „Riła”. Następnie już samodzielnie opracował przewodnik „Stara Płanina (Bałkan)”, będący plonem wędrówki, którą odbył wraz z tragicznie zmarłym synem Marcinem, pasmem górskim liczącym ponad 500 km, od granicy Bułgarii z Jugosławią aż do Morza Czarnego. Likwidacja wydawnictwa, a także przemiany polityczne zmieniające kierunki wyjazdów z Polski, uniemożliwiły wydanie tego przewodnika zawierającego mnóstwo informacji historycznych, przyrodniczych i krajoznawczych.
Po likwidacji zarządów wojewódzkich PTTK oraz ich komisji, czując potrzebę utrzymania więzi z jednostkami terenowymi, szczególnie w zakresie szkolenia i nadawania uprawnień, był inicjatorem i organizatorem Wielkopolskiego Klubu Przodowników Turystyki Górskiej PTTK działającego pod egidą najpierw Oddziału Międzyuczelnianego, a obecnie Wielkopolskiej Korporacji Oddziałów PTTK. Na zebraniu założycielskim Klubu został wybrany na prezesa i funkcję tę sprawuje do dnia dzisiejszego.

Od wielu lat organizuje WRG w Czechach. Był strażnikiem ochrony przyrody, organizatorem turystyki, a także pilotem wycieczek zagranicznych i członkiem Bułgarskiego Związku Turystycznego (BTS).

Za osiągnięcia w pracy zawodowej i wyróżniającą się pracę w górnictwie został odznaczony: Srebrnym Krzyżem Zasługi Orderem Sztandaru Pracy II klasy (1988 r.), Odznaką „Za Zasługi dla Województwa Poznańskiego”, Odznaką „Za Zasługi dla Województwa Leszczyńskiego”, Honorową Odznaką Miasta Poznania oraz wieloma innymi odznaczeniami resortowymi.

Od Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego za szczególne zasługi na rzecz rozwoju Towarzystwa otrzymał następujące wyróżnienia: Srebrną Honorową Odznakę PTTK, Odznakę 100-lecia Zorganizowanej Turystyki w Polsce 1873–1973 (1973 r.), Złotą Honorową Odznakę PTTK (1975 r.), Medal Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK za Zasługi dla Turystki Górskiej, Złotą Odznakę „Zasłużony w pracy PTTK wśród młodzieży”, a za działalność społeczną na rzecz propagowania turystyki i krajoznawstwa został wyróżniony Medalem Franciszka Jaśkowiaka „Za Zasługi w Rozwoju Turystyki i Krajoznawstwa w Wielkopolsce”.

Marian Chudy

Tekst umieszczony na stronie SKPG Kraków za zgodą autora, prezentowanej osoby oraz redakcji “Gościńca Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego”, gdzie ukazał się pierwotnie (Nr 1-2 (29-30)/2009).

Wspomnienia z działalności w SKPG „Członka Zjawy”

Skąd taka nazwa? Otóż w Kole istniały różne nieformalne organizacje. Jedną z nich było „Kółko rolnicze Jasna Przyszłość oby żyło wiecznie”. Ponieważ z racji pracy terenowej na zebraniach pojawiałem się sporadycznie, otrzymałem taką właśnie ksywkę.

Drugą organizacją byli „Afrycy”. To o nich mówiła wierszowana historia (niezbyt cenzuralna) związana ze schroniskiem na Prehybie, a informująca o kłopotach z korzystaniem z toalety, szczególnie w okresie zimowym.

Cztery mile (2×) za Szczawnicą
Jest chałupa z Lastawicą¹
Dwóch Afryków (2×) się tam zbliża
Lastawicy naubliża
Jeden pyta, drugi mówi, ty kutasie
Powiedz, gdzie tu dobrze sra się
Latawica (2×) się odzywa
Tutaj wcale się nie srywa

Przyjechałem na studia (Wydział Geologiczno-Poszukiwawczy, sekcja geofizyki na AGH) do Krakowa w 1953 roku. Po pewnej aklimatyzacji, ponieważ byłem już przewodnikiem po Poznaniu (najmłodszym), a miałem już pewne doświadczenie górskie, zapragnąłem zostać przewodnikiem tatrzańskim. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, mimo ostrej selekcji zostałem na kurs przyjęty. Pilnie uczęszczałem na kurs, lecz z uwagi na brak umiejętności jazdy na nartach (wówczas wymaganej) nie zostałem dopuszczony do egzaminu. Mimo to brałem udział w wycieczkach organizowanych przez Koło Przewodników Tatrzańskich.

W tzw. międzyczasie zacząłem uprawiać wspinaczkę. Wprawdzie żadnych ekstremalnych dróg w Tatrach nie robiłem, ale nabrałem doświadczenia i poznałem wiele tras dla zwykłego śmiertelnika niedostępnych.

W 1956 czy 1957 roku pojawiła się nowa możliwość wodzenia po górach. Koło Przewodników Studenckich zorganizowało Kurs Przodowników GOT. Zostałem przyjęty na kurs, ponieważ dysponowałem odznaką GOT odpowiedniego stopnia. Tam spotkałem kolegów z geofizyki z lat niższych, Andrzeja U. i Edka S. Zajęcia odbywały się w budynku AGH. Prowadzili je ludzie o bardzo dużej wiedzy teoretycznej i praktycznej. Przekazane przez nich informacje służą mi do dnia dzisiejszego. Robiliśmy wiele wycieczek szkoleniowych. Utkwiła mi w pamięci wycieczka na Babią Górę przy śniegu i zadymce. Prowadzący ją Antek Mizia polecił mężczyznom założenie kalesonów „tył do przodu”. Wówczas spodnie miały rozporki zamykane na guziki, więc w ten sposób przyrodzenia były chronione przed zimnem. Wśród uczestników był przedstawiciel władz Zrzeszenia Studentów Polskich (ZSP), który jak to warszawiak, zlekceważył zalecenia Antka. Efektem było wykorzystywanie ręcznika do owijania…

Celem wycieczek szkoleniowych przed rozpoczęciem sezonu turystycznego był m.in. Ornak. Nocowaliśmy w namiotach znajdujących się powyżej schroniska. Utkwiło mi w głowie ciekawe zdarzenie. Otóż dwu kolegów (Romek R. i Mietek K.) założyło się z kimś z pozostałych, że nocą wejdą na Pyszniańską Przełęcz. Jak wiadomo, trasa tam wiodąca była zamknięta, a ponadto pokryta zwalonymi drzewami. Koledzy poszli, a pozostali wypatrywali sygnałów, które miały zostać wysłane po dotarciu do celu. Po długim oczekiwaniu zobaczyliśmy błyski latarek, co świadczyło, że nasi przyjaciele wyszli na przełęcz. Wygraną w tym zakładzie była dowolna ilość pożywienia do spożycia w schronisku, a fundowana przez pozostałych uczestników.

W 1958 roku rozpocząłem wodzenie turnusów studenckich po górach. Prowadziłem trzy turnusy. Pierwsza baza (duże namioty) znajdowała się w rejonie obecnego stadionu pod Krokwią. Tutaj miałem okazję spotkać się z dziennikarzem z „Dziennika Polskiego”, który opisał studenckie wędrówki po Tatrach. Niestety wycinek z gazety, który zachowała moja mama gdzieś zaginął. Z bazy w Zakopanem wykonywało się wycieczkę na Giewont.

Kolejną bazą był Ornak. Tutaj już stały małe namioty, w których spały po trzy osoby. Dodatkowo stał namiot gospodarczy, w którym przechowywano zakupioną wcześniej żywność i naczynia. Z bazy robiło się wycieczki do Wąwozu Kraków, na Kominy Tylkowe dziś nazywane Kominiarskim Wierchem na grzbiet Ornaku. Ponieważ Tatrzański Park Narodowy nie był wówczas tak rygorystyczny jak dzisiaj, na każdym turnusie wiodłem uczestników poprzez Halę na Stołach na Kominy Tylkowe. Była to wspaniała trasa. Pokonywaliśmy także cały Wąwóz Kraków z wejściem po ostrewkach, a przy powrocie konsumowaliśmy słynną szarlotkę w istniejącym na Polanie Pisanej bufecie.

Na Polanie Smytniej stały zamieszkane szałasy. Jeden z nich zajmował baca Styrczula z Dzianisza. W trakcie służby wojskowej był kucharzem. Dlatego gotował (za pewnym wynagrodzeniem) pożywienie dla turnusów, w tym makarony, ziemniaki, mleko itd. Z bacą miałem jeszcze pewną przygodę, ale o tym dalej.

Z Ornaku przenosiliśmy się na Halę Gąsienicową (też pod namioty). Stąd robiliśmy wycieczki na Orlą Perć i Kościelec. Tutaj utkwił mi w pamięci ciekawy epizod związany z kradzieżą wiktuałów z namiotu gospodarczego. Postanowiliśmy ustawić piramidę z naczyń (kocherów), która to pozwoliła nam ująć winowajcę – taternika-małolata.

Kolejna baza znajdowała się w Morskim Oku, w rejonie Zakrętu Ejsmonda. W programie były wejścia na Rysy, Przełęcz pod Chłopkiem i Szpiglasową Przełęcz. Tutaj też miały miejsce zakończenia turnusów.

Jak wspomniałem, wcześniej prowadziłem trzy turnusy. Ponieważ „ciągnie wilka do lasu”, bardzo przeżywałem fakt niemożliwości uprawiania wspinaczki, którą w tym samym czasie wykonywali moi przyjaciele.

Nie było wówczas telefonów komórkowych i jedyną możliwością porozumiewania się była korespondencja. Dostałem przesyłkę, odebraną w schronisku na Hali Gąsienicowej, a nadaną przez jednego z przewodników na szlaku beskidzkim, o mniej więcej takiej treści: „ratujcie, mam turnus składający się z samych dziewczyn”. Niestety nie mogłem opuścić mojej grupy.

W 1959 roku (w styczniu) zdałem egzamin przodownicki. Egzaminy odbywały się w lokalu Zarządu Okręgu PTTK przy ul. św. Marka. Egzaminatorami byli m.in. Jan K. Dorawski (znany wspinacz i autor książek) i Wojciech Komusiński (przewodnik tatrzański, członek Koła Przewodników Tatrzańskich). Uzyskałem uprawnia na Beskidy Zachodnie i Tatry Polskie.

W 1959 roku „awansowałem”. Zostałem intendentem na szlaku tatrzańskim. Pełnomocnikiem ze strony ZSP został niejaki Roman Bortko vel Bordko. Drugim intendentem był Andrzej Jasiński. Naszą rolą był nadzór nad działalnością przewodników, rozpoczynanie turnusów i wygłaszanie „gadki”, sprawdzanie rozliczeń itd. Ponadto mogliśmy w miarę potrzeby prowadzić turnusy.

Turnusy rozpoczynały się na bazie (duży namiot) usytuowanej koło przystanku PKS „Morawica”, przed Kuźnicami. Tutaj też mieliśmy mały pokoik przeznaczony na noclegi bądź to dla pełnomocnika, bądź dla intendenta. Ponadto można było nocować na stryszku.

Z tym okresem wiążą się dwa zdarzenia. Po pierwsze, poznałem wówczas Mariannę, studentkę farmacji, która w 1963 roku została moją żoną (i jest nią do dzisiaj). Druga sprawa wiąże się z aferą, którą wywołał jeden z przewodników, zakupując barana ze środków przeznaczonych na wyżywienie. Jego mięso stanowiło odtąd pożywienie turnusu, a na śniadanie i kolację chleb smarowano wyłącznie margaryną. Musieliśmy interweniować całą trójcą.

Jeszcze raz byłem „funkcyjnym”. Już w trakcie pobytu w Poznaniu, w roku 196? pełnomocnikiem na szlaku tatrzańskim był śp. Wiesiek Pietruszewski. Ponieważ Jego intendentka nie sprawdzała się, zaproponował mi przyjęcie tej funkcji. Pełniłem ją przez dwa tygodnie (tak długo trwał mój urlop). Baza była wówczas w Roztoce. Wiesiek zajmował „psią budkę” na polanie. Z okresem tym wiąże się pewne zdarzenie. Miałem ze sobą sprzęt wspinaczkowy (w tym celu przyjechałem w Tatry) i pewnego razu „podprowadził” mi linę śp. Andrzej Mróz, który wybrał się z nią na wspinaczkę. Nie byłem z tego powodu bardzo zadowolony, ale trzeba to było przeboleć.

Gdzieś w 1960 roku postanowiliśmy zorganizować studencki rajd w Tatrach. Cała dyskusja na temat zlotu miała miejsce w mieszkaniu śp. Zbyszka Wyżgi, gdzieś na poddaszu przy ul. (chyba) Wrocławskiej. Ponieważ nie odpowiadał nam zwrot „ogólnopolski” Zbyszek zaproponował termin „wszechstudencki”. Spodobało się nam to i taka nazwa przez lata funkcjonowała. Byłem kierownikiem dwu pierwszych rajdów. Meta pierwszego była pod Krokwią, a drugiego na Głodówce. Z pierwszego niewiele pamiętam . Wiem tylko, że uczestnicy nie dostawali znaczków tylko coś w rodzaju dyplomu ze zdjęciami. Z drugiego natomiast zachował mi się nawet regulamin.

Na tym rajdzie, sprawdzając jego przebieg, dotarłem na Polanę Smytnią. Oczywiście odwiedziłem zaprzyjaźnionego bacę. Przyjechał tam akurat jego syn, którego znałem, a który zawarł właśnie związek małżeński. Po wypiciu paru „kwaterek” pod śmietankę, wystartowałem na szlak wiodący przez Polanę Tomanową, Czerwone Wierchy i Halę Kondratową do Zakopanego. Tutaj bowiem, w „Domu Turysty” znajdowała się baza zlotu. Spalany alkohol powodował nieziemskie przyspieszenie.

Na jednym ze zlotów im. Włodzimierza Kulczyckiego byłem kierownikiem trasy z Pyzówki. Przyjechałem tam poprzedniego dnia i spałem na ławce w poczekalni. Utkwiła mi w pamięci drużyna z Wrocławia, ubrana w jednolite, zielone stroje i kapelusze. Wysiadała ona w biegu, z niezatrzymującego się w Pyzówce pociągu. Nosiła ona dziwną nazwę „Siursiuracy”. Sprawa wyjaśniła się podczas ogniska, kiedy to po jego zakończeniu wrocławianie (bez dziewczyny) je gasili.

Zakończenie zlotu było w DW „Hanka” w Zawoi. Ponieważ kilku kolegów obroniło prace magisterskie a ponadto obchodzono imieniny Andrzeja, przytargano dla uczczenia tych wydarzeń kanister spirytusu. Zażywano po odjeździe uczestników zlotu tzw. „bączki”.

Przepis na bączek: do kieliszka nalewa się soczek, zalewa spirytusikiem i wrzuca multiwitaminę. Po wypiciu, oczywiście multiwitamina zostaje, zalewa się ją nową porcją spirytusiku i soczku.

Po zażyciu wielu bączków postanowiliśmy wracać do Krakowa. Ponieważ ostatni autobus jadący do Makowa nas nie zabrał, musieliśmy iść pieszo. Było to ok. 20 km, a trzeba było zdążyć na ostatni pociąg. Pamiętam wysoką postać Zbyszka K. Ciągle widziałem tylko jego nogi. Jacek D. z jego przyszłą żoną odpuścili w połowie trasy. My dotarliśmy do Makowa i zdążyliśmy na pociąg.

Utkwił mi w pamięci jeszcze jeden zlot kończący się w Rytrze. Już wtedy pracowałem, a byłem na delegacji w Kadczy. Wyznaczono mnie na kierownika trasy zaczynającej się w Krościenku, którą miałem prowadzić z Krysią T. Było trochę problemów ze znalezieniem noclegów w Jaworkach, ale w końcu wszystko się udało. Wieczorem dotarliśmy do Piwnicznej. Krystyna pojechała do Krakowa, a ja wysiadłszy w Starym Sączu, miałem do pokonania jeszcze 10 km tak, że dotarłem do Kadczy około północy. W trakcie samego zlotu, podczas noclegu w Jaworkach (załatwianego uprzednio), ktoś zniszczył kotary w sali noclegowej i mieliśmy z Krystyną dużo z tym kłopotu.

Nie tylko my organizowaliśmy zloty czy rajdy. Pamiętam, że Koło wystawiło drużynę na Rajd Świętokrzyski (nie wiem przez kogo organizowany). Nazywaliśmy się „Strażnicy kurzej cnoty”. Na Rynku Kleparskim zakupiliśmy kurę, która w trakcie rajdu była niesiona na plecaku w metalowym pudełku i siatce. Nazwaliśmy ją „Kubuś”. Nocowaliśmy w namiotach. Ostatniego wieczoru postanowiono naszego towarzysza zabić i go skonsumować. Jednakże nasz „Kubuś” był chory i mięso nie wyglądało ciekawie. Zostało ono pozostawione przed namiotem (by go na drugi dzień wyrzucić) i ku naszemu zdziwieniu zniknęło. Wprawdzie uczestnicy jednej z drużyn na drugi dzień bardzo chorowali, ale nie wiemy, czy to było na skutek skonsumowania „Kubusia”.

Chciałbym poruszyć jeszcze jeden temat. Otóż pamiętam jak dziś, że w restauracji (czy kawiarni) „Nowa” znajdującej się przy ul. Grzegórzeckiej, w obecności Andrzeja Urbańskiego, Edka Szarańca i jeszcze kilku osób odbyło się nieformalne spotkanie. Wówczas podjęto decyzję, że Koło nazywać się będzie „Studenckie Koło Przewodników Górskich”. Przedtem takiej nazwy nie było… Napisałem o tym w uzupełnieniu do pierwszego tomu historii SKPG.

Po 15 latach od II Wszechstudenckiego Rajdu w Tatrach wznowiłem współpracę z organizacjami studenckimi, tym razem z biurem „Almatur”. Najpierw prowadziłem szkolenia na kursie dla przodowników GOT, a potem przez 10 lat prowadziłem bazę studencką w górach Riła (Bułgaria), jednocześnie wodząc po nich studentów. Trochę Riłę poznałem, a owocem tego było współautorstwo przewodnika po tych górach.

Zazdroszczę koleżankom i kolegom, że mogą zdobywać uprawnienia przewodnickie, co nam nie było dane. Możemy się tylko pocieszać, że Przodownicy Turystyki Górskiej (dawniej GOT) mogli prowadzić wycieczki w górach, z parkami narodowymi włącznie, że nikt ich nie gonił i nie żądał papierków. Nasza wiedza wcale nie była gorsza.

Obecnie mam prawie 80 lat, a czasy spędzone w Kole są jednymi z najpiękniejszych w moim życiu.

¹ Alfred Lastawica, w latach 1958 – 1966, kierownik schroniska PTTK na Prehybie.

Artykuł znalazł się w tomiku historii SKPG Kraków za lata 2011-2015.

Konkurs Całoroczny: Pytanie nr 11/2020 i Pytanie nr 12/2020

  | Konkurs Całoroczny | Brak komentarzy

Pytanie 11/2020 z dnia 1 czerwca 2020

Oba załączone zdjęcia zostały wykonane w lutym 2020 r., niemal w tym samym miejscu, w pewnym Beskidzie. Nowoczesność i kupa gruzu. Niepewna przyszłość i wspaniała przeszłość. Chcielibyśmy zapytać Was jaką, popularną skądinąd w górach, nazwę nosi wysoki budynek oraz po czym pozostałością jest ta kamieni kupa.

 

Odpowiedzi prosimy przesyłać mailowo na adres: konkurs@skpg.krakow.pl do 30 czerwca 2020 r.

Odpowiedź:

Beskid Mały… Niby taki niepozorny, a skrywa miejsce o tak niezwykłej historii. Wykonane w lutym 2020 r. fotografie przenoszą nas nad Małą Puszczę, gdzie pięćdziesiąt lat temu powstał potężny kompleks wypoczynkowy, znany pod rozbudowaną nazwą: Zespół Domów Wypoczynkowo-Szkoleniowych Hutniczego Przedsiębiorstwa Remontowego Porąbka-Kozubnik. W ciasnej dolinie, u podnóży góry Żar powstało wówczas niemalże miasteczko złożone z obiektów noclegowo-rekreacyjnych, przeznaczone oczywiście tylko dla wybranych obywateli PRL. Historia brutalnie obeszła się jednak z tym miejscem. W latach 90. kompleks stopniowo podupadał, aż w końcu został zamknięty i popadł w ruinę. Rozkradany, niszczony przez ząb czasu doczekał drugiej dekady XXI wieku, kiedy teren przejął warszawski deweloper Sawa Apartments. Być może na fali rosnącej popularności kompleksu w Arłamowie uznano, że na legendzie PRL-u można zrobić biznes również w Beskidzie Małym. Prace w Kozubniku postępują jednak dużo wolniej niż w dawnym miejscu internowania Lecha Wałęsy. Na chwilę obecną udało się wyburzyć większość ruin oraz dać drugie życie domom wypoczynkowym Kiczora (ten najwyższy) i Daglezja, w których trwa obecnie sprzedaż apartamentów. Jednak budowa hotelu z nowoczesnym centrum SPA opóźnia się i na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć, czy wszystkie ambitne zamierzenia uda się wcielić w życie. Z pewnością czeka na to z nadzieją wielu mieszkańców Porąbki, którym Kozubnik swego czasu dawał tysiące miejsc pracy.

Tyle historii miejsca, natomiast w pytaniu prosiliśmy o zidentyfikowanie odnowionego obiektu noclegowego. Obecnie nosi on nazwę „Kozubnik C”, lecz wcześniej znany był jako „Kiczora”. Drugą częścią pytania było podanie: co znajdowało się wcześniej w miejscu widocznej na zdjęciu kupy kamieni. Otóż tu mieściła się ta rekreacyjna część kompleksu, z basenami i kręgielnią, a także oddzielny budynek o nazwie „Piekiełko”, mieszczący salę obrad oraz klub nocny. Wskazanie Kiczory i choć jednego z trzech obiektów, który mieściłby się w kadrze fotografii, gdyby wykonano ją lata wcześniej (basen, kręgielnia lub „Piekiełko”) premiowane było jednym punktem.

Prawidłowej odpowiedzi udzielili:

Paweł Ciaptacz 1 pkt
Bernadetta 1 pkt
Andrzej Zabłocki 1 pkt
Piotr Wieczorek 1 pkt
Rafał Górzanowski 1 pkt
Marcela Bagierek 1 pkt
Hadrian Jakóbczak 1 pkt
Bartłomiej Cisowski 1pkt
Józef Bem 1 pkt
Bartek Rogoż 0,5 pkt
Monika Mielnikiewicz 0,5 pkt
Rafał Staniszewski 0,5 pkt
Łukasz Witkowski 0,5 pkt

Pytanie 12/2020 z dnia 1 czerwca 2020

Powieść Jana Rostworowskiego z 1818 roku “Zamek na Czorsztynie czyli: Kazimierz i Bronisława” zawiera jedną z pierwszych znanych literackich relacji o spływie Dunajcem. W ujęciu pisarza, spływ do Czorsztyna odbywał się nie tyle Dunajcem co Sołą i to wprost z wierzchołka Babiej Góry, na której szczycie zakochani bohaterowie oglądali Morskie Oko. Wydaje nam się, że w topograficznych realiach relacja została trochę przekłamana… Spójrzcie na mapy polskich Karpat i zmierzcie jaka minimalna odległość dzieli jezioro Morskie Oko i szczyt Babiej Góry, oraz ile wynosi maksymalna odległość między Tatrami i Babią Górą? Przyjmujemy dokładność do 1 km

Odpowiedzi prosimy przesyłać mailowo na adres: konkurs@skpg.krakow.pl do 30 czerwca 2020 r.

Odpowiedź:

Choć Morskie Oko i Babia Góra kojarzą się dość jednoznacznie z największym jeziorem w Tatrach oraz Królową Beskidów, to w naszym pytaniu trzeba było poszukać też punktów mniej oczywistych. Beskidzkie Morskie Oko na stokach Maślanej Góry jest odległe o 16 km od najbliższej Babiej Góry, która znajduje się nad Rzepiennikiem Suchym, natomiast 17 km dzieli je od Babiej Góry zlokalizowanej nad miejscowością Piorunka. Warto jednak zauważyć, że dwa jeziorka w Masywie Babiej Góry, Mokry Stawek i Stawek pod Kłodą, w niektórych źródłach bywają nazwane Morskim Okiem, co skróciłoby minimalny dystans do ok. 3 km. Natomiast poszukując maksymalnej odległości między Tatrami i Babią Górą, poza najbardziej oczywistymi Tatrami, na wzniesienie o tej samej nazwie natkniemy się nad Jaszczurową w Beskidzie Małym. Jeśli wykluczymy koncepcję pomiaru dookoła kuli ziemskiej w mniej oczywistym kierunku (naprawdę szanujemy pomysłowość!), to maksymalna odległość pomiędzy Tatrami i Babią Górą wyniesie 173 km. Tyle kilometrów dzieli Babią Górę znajdującą się przy żółtym szlaku obok miejscowości Niechobrz na Pogórzu Strzyżowskim i najbardziej oddalony punkt leżący w polskich Tatrach, czyli Wołowiec, a równocześnie także Babią Górę zlokalizowaną obok Konieczkowej na Pogórzu Dynowskim i szczyt Tatry w Beskidzie Małym. Co ciekawe, w Państwowym Rejestrze Nazw Geograficznych na interesującym nas obszarze znajdziemy kilkanaście wzgórz i szczytów o nazwie Babia Góra, a większości z nich próżno szukać na tradycyjnych mapach, ale z pewnością widnieje na nich Babia Góra obok Niechobrza i beskidzkie Tatry, a dzieląca je odległość to 167 km.

Prawidłowej odpowiedzi udzielili:

Rafał Górzanowski 1 pkt
Bartek Rogoż 1 pkt
Hadrian Jakóbczak 1 pkt
Łukasz Witkowski 1 pkt
Piotr Wieczorek 0,5 pkt
Monika Mielnikiewicz 0,5 pkt
Józef Bem 0,5 pkt

Aktualna klasyfikacja Konkursu:

Rafał Górzanowski20 pkt.
Bartek Rogoż 19,5 pkt.
Hadrian Jakóbczak17,5 pkt.
Monika Mielnikiewicz15 pkt.
Piotr Wieczorek14,5 pkt.
Bartłomiej Cisowski14,5 pkt.
Marcela Bagierek14 pkt.
Józef Bem 11 pkt.
Barczyk 9 pkt.
Andrzej Zabłocki8 pkt.
Piotr Zieleń8 pkt.
Rafał Staniszewski7,5 pkt.
Maciek Bielecki7,5 pkt.
Łukasz Witkowski7 pkt.
Michał Biel7 pkt.
Gosia Hodur7 pkt.
Paweł Ciaptacz6,5 pkt.
Szymon Grzęda6,5 pkt.
Anita Dziekan6,5 pkt.
Ania Osika6 pkt.
Karol Olszański6 pkt.
Kuba Krzak6 pkt.
Paweł Potyrała6 pkt.
Basia Bałos 6 pkt.
Karol Matuszewski6 pkt.
Kasia Hołda 5,5 pkt.
Lucyna Paszek5,5 pkt.
Lidia Koch 5,5 pkt.
Maria Skupień5 pkt.
UJEK5 pkt.
Paweł Kociołek4,5 pkt.
Paulina Bester4,5 pkt.
Monika Matusik4,5 pkt.
Barbara Labus 4,5 pkt.
Grzegorz Łysek4,5 pkt.
Paulina Drąg 4,5 pkt.
Łukasz Hałat4 pkt.
Ella4 pkt.
Kuba R 4 pkt.
Agnieszka Matusik4 pkt.
Agnieszka Handzlik4 pkt.
Adrian Dudziak 4 pkt.
Magda Osuch4 pkt.
Bogdan Mikuła3,5 pkt.
Karolina Bąk3,5 pkt.
Łukasz Karolewski3,5 pkt.
Magdalena Hajduk3,5 pkt.
Tomek Lewik 3,5 pkt.
Małgorzata&Marek Pyzio3 pkt.
Ania Kowalczyk3 pkt.
Magdalena Badowska 2,5 pkt.
Krzysztof Słaby 2 pkt.
Misiek 2 pkt.
Karol (cruz)2 pkt.
Kfiatek 2 pkt.
Łukasz Muzyk 2 pkt.
Joanna Bebak2 pkt.
Dawid Palen2 pkt.
Jacek Sproch2 pkt.
Marianna Konieczna2 pkt.
Aleksandra Żyła 2 pkt.
Marcin Bojarski2 pkt.
Jarek Sołtys2 pkt.
Agnieszka Szyguła2 pkt.
Kasia Górecka 2 pkt.
Michasia Hansdorfer 2 pkt.
Arkadiusz Głodek 2 pkt.
Maciej Wałach2 pkt.
Alicja Kwiatosz2 pkt.
Łukasz Podolak 2 pkt.
Sylwia Smela 2 pkt.
Teresa Wolano2 pkt.
Joanna Dragon 2 pkt.
Ula Barczyk 2 pkt.
Agnieszka Janicka 2 pkt.
Estera Motyl2 pkt.
Sylwia Gałka 2 pkt.
Adrian Skoczylas 2 pkt.
Arrtur 2 pkt.
Kasoa2 pkt.
Paweł Kula1,5 pkt.
Molares 1 pkt.
Kasia Bieroń1 pkt.
Mariusz Michalczuk 1 pkt.
Agata Nowakowska 1 pkt.
Piotrek Pańczyszyn
1 pkt.
Bernadetta1 pkt.