Przewodnicy SKPG Kraków szkolą się nieustannie. Głodu wiedzy i ciekawości nowych miejsc nie da się już u nas wyłączyć. W pierwszy (ciut przedłużony) weekend kwietnia (5-7.04.2024) wybraliśmy się do słynącego z licznych piaskowcowych miast skalnych i efektownych zamkowych ruin Czeskiego Raju. Wizyta ta była możliwa dzięki zaangażowaniu i talentom organizacyjnym Krzysztofa Magnowskiego i Weroniki Ciągały.
Nasze pierwsze kroki w Czechach postawiliśmy w Nowym Mieście nad Metują z urokliwym renesansowym rynkiem i ciekawym XVI-wiecznym zamkiem, w ogrodzie którego podziwialiśmy drewniany most zaprojektowany przez Dušana Jurkoviča, który na poletku beskidzkim kojarzy się głównie z projektem galicyjskich cmentarzy wojennych.
Dalej przejechaliśmy wzdłuż jeziora o wdzięcznej nazwie Rozkoš, by trafić do Kuksu – wsi oryginalnie założonej jako kurort-rezydencja. Zwiedziliśmy tu monumentalny szpital z kamiennym kościołem Świętej Trójcy. Zapoznaliśmy się także z wymownymi barokowami rzeźbami Matyáša Bernarda Brauna – każdy z nas miał okazję odnaleźć przynajmniej jedną, z którą mógłby się identyfikować.
Po skarbach architektury przyszedł czas na cuda natury – piątkowe zwiedzanie zakończyliśmy w Prachowskich skałach nucąc piosenkę Ivana Mládka o takim właśnie tytule (polecamy odszukać w internetowych repozytoriach muzycznych).
Sobota była dużo bardziej intensywna. Spacerowaliśmy po Klokočskich skałach, ale też zeszliśmy do Bozkovskich jaskiń dolomitowych w poszukiwaniu podziemnych jeziorek z przeźroczystą niebieskozieloną wodą. Wypadało też być na najwyższym szczycie Czeskiego Raju, którym jest Kozákov (744 m) – ocenę, czy wypadało tam wjechać autokarem, pozostawiamy do rozstrzygnięcia miłośnikom koron wszelakich (szczególnie koron czeskich).
Oprócz cudów natury tego dnia obejrzeliśmy jeszcze Jiczyn – miasto Rumacajsa, zamek Kost, który ochrzciliśmy czeskim Ojcowem (na sterydach) i pałac w Mnichovo Hradiště.
Ostatniego dnia wyjazdu najpierw spenetrowaliśmy Hruboskalskie skalne miasto, usytuowane bardzo blisko naszego miejsca noclegu – w Sedmihorkach. Odnaleźliżmy tu wczesnogotycką twierdzę Valdštejn, Łoże Adama, a także mnóstwo tworów naszej wyobraźni zaklętych w wychodniach skalnych – mało tego, wiele rzeczy odnaleźliśmy, a nikogo nie zgubiliśmy. I tak to w pełnym składzie wróciliśmy do Krakowa zatrzymując się jeszcze po drodze na zwiedzanie ruin zamku Trosky – w końcu, bo przez trzy dni oglądaliśmy go z daleka z okien autokaru, podziwiając (i dziwując się) usytuowanie wież na potężnych bazaltowych wychodniach, zwanych Babą i Panną.
Wróciliśmy we wspaniałych humorach, z głową pełną widoków i pomysłów na kolejne wycieczki, podśpiewując po czesku „dudlaj da”.
(tekst Hosadyna zdjęcia M. Wieczorek)